Dzierżoniów i okolica

Dzierżoniów i jego okolica posiadają wiele ciekawych obiektów, mówiących o historii miejsc, w których się znajdują. Miejsca te są nam bardzo dobrze znane, jednak w tym wypadku zaprowadziły nas do nich skrytki geocache.

Dzierżoniów

Dzierżoniów to około 35 tysięczne miasto, położone nad rzeką Piławą. Do roku 1946 nosiło nazwę Rychbach. Obecną nazwę nadano mu na cześć księdza Jana Dzierżona, „ojca współczesnego pszczelarstwa”.

W mieście znajduje się wiele ciekawych obiektów. Nic więc dziwnego, że i skrytki znalazły tam swoje miejsce. Na pewno jednymi z ciekawszych są skrytki umieszczone w pobliżu dawnych murów obronnych. Mnie szczególnie przypadła do gustu ta obok Domu Kata. Każde miasto posiadające miejsce straceń, posiadało także i kata, który wyroki wykonywał (ewentualnie wypożyczano go z sąsiednich miast). Pierwsze pisemne wzmianki o dzierżoniowskim kacie pochodzą z II połowy XVII w. Zdjęć samego domu niestety nie udało nam się zrobić. Nie wiem, czy obecnie Dom Kata pełni funkcję mieszkaniową, czy świadczącą usługi noclegowe. Tak czy inaczej, akurat było w nim i w jego ogrodzie sporo osób, a my nie chcieliśmy bezczelnie „strzelać fot”.

Na uwagę zasługuje również Rynek wraz z Ratuszem, który jest niesamowicie urokliwy. Odnowione kamienice, zadbany plac z elementami małej architektury – wszystko to sprawia, że chce się tu na moment zatrzymać i odpocząć. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję spacerować po dzierżoniowskim rynku, zwróćcie uwagę na figurki znajdujące się na Ratuszu. Szczególnie wypatrujcie dobosza, z którym wiąże się pewna legenda.

W styczniu 1640 r., w czasie krwawej wojny trzydziestoletniej, kiedy tysięczna armia szwedzka zaatakowała Dzierżoniów, miasto uchronił przed klęską mały dobosz. Wszyscy, którzy byli w stanie unieść broń, musieli iść na wojnę. W grodzie zostały więc tylko kobiety, dzieci i starcy. Ci nie byli w stanie się bronić, a wróg podchodził już pod bramy. Wydawało się, że klęska jest nieunikniona, gdy nieoczekiwanie z ratuszowej wieży rozległy się rytmiczne, marszowe sygnały zwiastujące mobilizację i przegrupowanie wojsk. Wygrywał je na bębenku mały chłopiec, pełniący w tym czasie funkcję miejskiego dobosza. Szwedzi dali się nabrać na ten fortel. Strzelili kilka razy z armat i wycofali się w obawie przed nadciągającą odsieczą.
Po wojnie mieszczanie postanowili uhonorować pomysłowego chłopca, fundując kamienną figurkę na jego cześć. Niestety w latach 80. XX w., w czasie remontu ratusza, niewielka rzeźba znikła w tajemniczych okolicznościach. Dopiero w 1999 r. zastąpiła ją kolejna, umieszczona wysoko we wnęce jednej ze ścian wieży – można ją dostrzec u wylotu ul. Krasickiego.

Kolejnym miejscem, do którego doprowadził nas GPS, była dzierżoniowska Straż Pożarna, przy której znajduje się historyczna pompa tłokowa – sikawka konna. Wiem, że w pobliżu większości Straży Pożarnych można spotkać podobne obiekty, jednak zobaczenie ich na żywo, za każdym razem sprawia mi radość.
p
Nie można wspomnieć także o placu, na którym znajduje się Pomnik Pamięci Losów Ojczyzny wybudowany w 1975 roku. Warto tu przyjść i przez chwilę zastanowić się nad wydarzeniami, które rozegrały się na terenach Polski.

Okolica

Wracając, zatrzymaliśmy się w Mościsku. Do 1946 roku nosiło ono niemiecką nazwę Faulbrück, co w wolnym tłumaczeniu znaczyło „Zgniły Most”. Powstała w wyniku pewnego wydarzenia, które rozegrało się we wsi. Otóż jeden z cesarzy niemieckich, powracając z Czech do Wrocławia, miał na tym terenie nieprzyjemny wypadek. Przejeżdżając przez jeden z mostów, wraz z karetą wpadł do rzeki. Powodem był zły stan mostu. Rozgniewany cesarz, w przypływie złości, miejscowość tę nazwał właśnie Faulbrück.
p
Miejscem, które pokazał nam kesz, był właśnie most. Oczywiście nie ten opisywany wyżej. My zatrzymaliśmy się przy kamiennym moście, który niegdyś stanowił główną przeprawę przez rzekę. Obecnie nieco zapomniany, gdyż kilkadziesiąt metrów dalej powstał nowy, po której mogą przejeżdżać samochody.
p
Warto dodać, że Mościsko w 2009 roku zdobyło tytuł „Najpiękniejszej Wioski Dolnego Śląska”. Z tej okazji powstał mural, który wita odwiedzających.
Kilkaset metrów dalej, także w granicach Mościska, znajduje się kolejna skrytka, prowadząca na szczyt jednego ze wzgórz – Lelka. Nie jest to zwykła góra – niegdyś na jej szczycie znajdowała się szubienica. Mogła ona powstać już w XVII wieku. Miała 3 metry wysokości. Nieopodal niej prawdopodobnie znajduje się miejsce, w którym porzucano ciała skazańców lub (w zależności od wyroku) zakopywano ich żywcem. Obecnie pozostały po niej jedynie niewielkie ślady zarysu murów wznoszące się miejscami do około pół metra nad poziom gruntu.
p

Mapa

Loading map...

Loading

p

Spodobał Ci się ten post?
Daj nam o tym znać, zostawiając pod nim komentarz. Możesz także udostępnić wpis – dzięki temu Twoi znajomi również będą mieli okazję go przeczytać. Dodatkowo zapraszamy na nasze profile na facebooku i Instagramie – znajdziesz tam sporo zdjęć, głównie tych niepublikowanych na blogu.